niedziela, 30 września 2012

9. ,,Poza sezonem" Jack Ketchum


 
Wydawca: Papierowy Księżyc

Ilość stron: 216

Tłumaczenie: Marcin Wróbel

Miejsce i data wydania: Słupsk 2010

Tytuł oryginału: Off Season

 ,,Boże! Mój Boże! Czyż w ten sposób umierać muszę?”

Jack Slade

 Ostatnimi czasy powieści Jacka Ketchuma są bardzo sławne.  Najpierw znalazłam fragment na stronie wydawcy http://www.papierowyksiezyc.pl/naszkatalog/item/248-poza-sezonem.html, który dosłownie mną zawładnął, a i okładka robi duże wrazenie.  Po wielu zadziwiająco dobrych recenzjach postanowiłam sprawdzić to na własnej skórze, dlatego też niewiele się zastanwiając zakupiłam ową książkę. Jaka to była radość, kiedy paczka wreszcie doszła. Niestety podczas czytania nie cieszyłam się tak bardzo…

,,Przez długi czas wpatrywał się w kuchenne okno. Siedziała przy kuchennym stole, odwrócona tyłem do niego i pooglądała w otwartą książkę. Prawie w ogóle się nie ruszała, ale i tak patrzenie na nią sprawiało mu przyjemność. Wiedział, że nie może go zobaczyć w tych ciemnościach i był  cierpliwy. Patrzył jak wierci się na krześle, podziwiał jej biodra(…) Korciło go , żeby krzyknąć, wystraszyć ją, zobaczyć jak skacze ze strachu, ale się powstrzymał

Jego szeroka dłoń przesunęła się tam i z powrotem po  stylisku siekiery.”

sobota, 29 września 2012

8. ,,Delirium" Lauren Oliver

 
 

Wydawca: Wydawnictwo Otwarte
Tytuł oryginału: Delirium
Tłumaczenie: Monika Bukowska
Ilość stron: 360
Tom: I
Miejsce i rok wydania: Kraków 2012

 
 
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.”

„Hymn o miłości”
List do Koryntian
Św. Paweł
 
 

 


„Delirium” jest pierwszym tomem trylogii autorstwa Lauren Oliver. Pisarka zachwyca swoim bardzo oryginalnym pomysłem. Przy lekturze możemy wreszcie odpocząć od wampirów, wilkołaków, czarownic czy innych nierealnych stworzeń oraz paranormalnych sytuacji i wkręcić się w wir brutalnej rzeczywistości.
Czym jest miłość? Miłość jest wszystkim. Jest to największe i najbardziej potrzebnego uczucie, jakiego doznaje człowiek (o ile to uczucie, a nie coś więcej). Jest marzeniem większości ludzi, którzy wciąż na nią czekają lub już jej zaznali.
 
 
 
 
„Miłość – najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. Ale to niedokładnie tak. To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki ci, Boże. Miłość – zabije cię i jednocześnie cię ocali.”


 
Miłość – na sam dźwięk tego słowa serce zalewa fala przyjemnego ciepła i światła. Jednak nie wszyscy je zauważyli. Nie wszyscy potrafili rozwinąć w sobie miłość, pielęgnować oraz dbać.
 
Przyszłość.
Widzimy świat oczyma Leny, siedemnastoletniej bohaterki mieszkającej w Portland.
 
„Minęły sześćdziesiąt cztery lata od kiedy prezydent i Konsorcjum zaklasyfikowali miłość jako chorobę i czterdzieści trzy, od kiedy naukowcy udoskonalili sposób jej leczenia.”
 
 
Lena żyje w zimnym świecie bez miłości. Ludzie po skończeniu osiemnastu lat poddawani są przymusowemu zabiegowi, podczas którego leczeni są z amor deliria nervosa (miłości), a wcześniej parowani z odpowiednią osobą, z którą mają złączyć się i stworzyć rodzinę. Poznajemy Lenę kiedy do zabiegu pozostaje jej 95 dni. Nastolatka jest zdecydowana na to, co ją czeka i chce, aby jak najszybciej doszło do zabiegu. Nie ma ochoty powtarzać tego samego scenariusza, co jej matka, która zachorowała na delirię, w wyniku której popełniła samobójstwo. Jednak wszystko zmieni się podczas ewaluacji, kiedy poznaje Aleksa, który – jak się potem okazuje – jest Odmieńcem – niewyleczonym, zarażonym, podatnym na delirię. Lena zakochuje się w nim – w swoim przeciwieństwie. Dzięki niemu poznaje czym jest życie i jakimi kłamstwami przez całe życie karmił ją system i bliscy. Razem z Aleksem planują sobie przyszłość, ale czy to możliwe pośród tych wszystkich zimnych serc?
 
 Na „Delirium” trafiłam przez czysty przypadek, dzięki mojej koleżance. Książka, choć nie idealna, zawładnęła moim sercem. Emocje przelane z pióra Oliver na papier przesiąkły go dogłębnie, sprawiając, że wszystko co czuła Lena, czułam również i ja. W całej swojej doskonałości książka zawiera tylko kilka niedociągnięć, czasami zdarzało się, że akcja stawała w miejscu (tylko na moment!) - ale takie błahostki mogę wybaczyć.  Moje serce skaradło zwłaszna niebanalne zakonczenie, które sprawiło, że nie moge doczekać się, kiedy druga część trafi w moje łapki.
 
 
Na tylnej okładce znalazłam notkę porównującą „Delirium” do „Igrzysk śmierci”. Osoby, które jeszcze nie przeczytały książki Lauren, zapewne stwierdziłyby podobieństwo, ale moim zdaniem jest to zła paralela. Książki łączy tylko to, że akcja rozgrywa się w przyszłości, a świat rządzony jest despotyczną ręką. Jeśli miałabym podać propozycję podobną do „Delirium” to myślę, że byłby to „Intruz” , choć fabuła jest odmienna, to między postaciami i sytuacjami można doszukać się kilku analogii (lecz to nie plagiat!).
 
Moja ocena: 9/10
 
Polecam!
 
Czy gdyby miłość była chorobą,
chciałabyś się wyleczyć?
 
 

Recenzja napisana dawno temu dla
 

 
 
 
 

piątek, 28 września 2012

7. ,,Śmiercionośne fale" Carrie Ryan


Wydawca: Papierowy Księżyc

Miejsce i rok wydania: Słupsk 2012

Ilość stron: 422

Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik

Tytuł oryginału: The Dead – Tossed Waves

Tom: II

 
„Śmiercionośne fale” to już drugi tom znakomitej trylogii „Las zębów i rąk” równie znakomitej pisarki Carrie Ryan, autorki, której książki notowane są na najbardziej prestiżowej liście bestsellerów czasopisma „New York Times”. Jej debiutancka powieść „Las Zębów i Rąk” została uznana za jedną z najlepszych książek roku w kategorii powieści dla młodzieży. Prawa wydawnicze zostały sprzedane do dwudziestu krajów, należy także spodziewać się jej ekranizacji.




Poznajemy historię młodej Gabrielle, córki Mary głównej bohaterki pierwszego tomu. Wiedzie ona spokojne, ustabilizowane życie za barierą, która chroni ją i mieszkańców miasta przed Mudo: zombie, nieumarłymi, Nieuświęconymi. Mieszka z matką w latarni, chodzi do szkoły, ma najlepszą przyjaciółkę. Wszystko się jednak zmienia, gdy znajomi namawiają ją na przekroczenie bariery. W mgnieniu oka traci wtedy ukochanego Catchera – zostaje on ugryziony – oraz przyjaciółkę Cirę, która schwytana przez policję wraz z kilkoma innymi nastolatkami ma zostać zesłana do rekrutów. Tego wieczora traci wszystko, co było dla niej cenne. Dowiaduje się o swoim dziedzictwie i odkrywa coraz więcej tajemnic, którymi karmiła ją matka i władza .

 

Sięgając po „Śmiercionośne fale”, wiedziałam na co się piszę. Na niebezpieczeństwo czyhające na każdej stronie, na wzruszenie, na strach, na ból, na radości i smutki. Na idealną powieść, która zawładnie mną tak jak pierwszy tom i nie da spać. Nie zawiodłam się ani trochę. Carrie Ryan stworzyła klimat, który wciągnął mnie tak bardzo, że zupełnie zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Przesiąknięte emocjami kartki uderzały we mnie, rozbijając serce. Gdy myślałam, że autorka wykorzystała już wszystkie swoje możliwości, ona zaskakiwała mnie nowymi pomysłami, których zupełnie się nie spodziewałam. Wykreowała postacie tak, że nie mamy wątpliwości, co do nich. Dokładnie ukazała ich cechy, dzięki czemu sami się nie gubimy i wiemy co o nich myśleć. Nie są miałkie, puste i próżne. Każdy bohater ma inny charakter, jest interesujący. Z początku miałam pewne wątpliwości jeżeli chodzi o Gabrielle. Dziewczyna pragnęła tylko bezpieczeństwa, uważała to za najważniejszą rzecz w życiu. Zmieniła się dopiero po feralnym wieczorze i wtedy to łatwiej było mi się z nią utożsamić. Catcher jest natomiast wzorem odwagi. Odgrywał ważną rolę w życiu Gabrielle, może dlatego tak bardzo go polubiłam.

Często słyszymy dziś o sektach. Co ciekawe, Ryan również wprowadziła jedną do powieści. Wyznawcy Ducha to grupa wierząca, że ludzie, którzy zostali już ugryzieni i zamienieni w Mudo będą żyć wiecznie. Uważają, że to dar od Boga. To raczej mniej istotny wątek, ale nadaje książce autentyczności. Bohaterowie zaczynają zadawać sobie istotne pytania, na które osobiście czekałam: kim staje się człowiek po ugryzieniu? Czy myśli? Czy kocha? Czy zdaje sobie sprawę, z tego co robi? Mam nadzieję, że autorka rozwinie moje wątpliwości w trzecim tomie, na który niecierpliwie czekam.

Zanim sięgniecie po tę trylogię, najpierw dobrze się zastanówcie. Jest jak narkotyk. Miesza się z krwią już po pierwszych stronach. Pochłonie was tak bardzo, że zapomnicie o wszystkim istotnym w waszym życiu. I na zawsze zagnieździ się w waszym sercu, rozbudzając wielkie emocje, gdy tylko o niej wspomnicie.

Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak cudowną, wzruszającą, romantyczną, brutalną i rzeczywistą lekturą. Myślę, że trylogia „Las zębów i rąk” na zawsze pozostanie w moim sercu. Nie wiem, co ze sobą zrobię, kiedy już skończę ostatni tom. Pozostaje mi nadzieja, że Carrie Ryan nie poprzestanie pisać, bo ma naprawdę wielki talent.

Ocena: 11/10. Jest to najlepszy postapokaliptyczny bestseller jaki kiedykolwiek czytałam. Smuci mnie natomiast fakt, że ma powstać film na podstawie książek. Zniszczy to całkowicie moje wyobrażenia na temat świata i bohaterów wykreowanych przez Carrie Ryan.
 
 
 
 
 
 
Przypominam o konkursie!  
Tymczasem  C:

środa, 26 września 2012

6. KONKURS!

No proszę i wybiło mi 650 wyświetleń oraz 12 obserwatorów, z czego jestem bardzo dumna. Tak więc jak to zapowiadałam mam dla was KONKURSIK!  :3
 
Do wygrania książka pt. ,, Sekretne życie wampira" Kerrelyn Sparks




REGULAMIN
1. Organizatorem konkursu jestem ja,  włascicielka bloga  http://recenzje-blackkaty.blogspot.com/
2. Nagroda nie jest sponsorowana, książka należy do mnie( osoby prywatnej)  i zostanie wysłana do zwycięzcy pocztą polską . Jej wartość  detaliczna wynosi 37, 80 zł
3. Książkę wysyłam tylko i wyłącznie na polski adres do miesiąca od opublikowania wyników.
4. Konkurs  trwa do 7 paździenika 2012 roku do północy. Wyniki zostaną podane w ciągu tygodnia od zakonczenia. Prace wysłane po czasie nie będa brane pod uwagę.
5. Zadanie
a)  Dodać sie do obserwatorów bloga http://recenzje-blackkaty.blogspot.com/
b) Wkleić  banner na swojego bloga
c)Należy napisać opowiadanie na całkowicie dowolny temat czcionką 12, na max 5 kartek A4, choć równie dobrze mogą być bardzo krótkie. Może zostać doprawione fantastyką, obyczajowe. Pomysł własny.
6. Punktacja
a) Za dodanie się do obserwatorów - 3 pkt.
b) Za banner - 3 pkt
c) Ortografia - 10 pkt
    Interpunkcja - 10 pkt
   Pomysł - 10 pkt

Za całość można otrzymać 36 pkt . Osoba która zdobędzie ich najwięcej zwycięża.

Odpowiedzi wysyłajcie na
kassol14@wp.pl ( temat ,,Konkurs")  lub piszcie w komentarzach .Oprócz opowiadania muszą znaleść się tam również:
  • dane
  • jeśli posiadacie bloga nick i jego link
  • e-mail (jeśli odpowiedź jest w komentarzu)
Pozostaje mi życzyć wam powodzenia!


wtorek, 25 września 2012

5. ,,Syrena" Tricia Rayburn




 

Dla Vanessy i Justine Sands miały to być zwyczajne wakacje w miasteczku Winter Harbor, w gronie starych przyjaciół. Jednak kiedy Justine, po wielkiej rodzinnej kłótni, wybiera się nad urwisko, by poskakać do wody, a nazajutrz fale wyrzucają jej ciało na brzeg, Vanessa nie ma wątpliwości, że to coś więcej niż nieszczęśliwy wypadek. Nagle całe nadbrzeżne miasteczko wpada w popłoch, kiedy rozgrywa się seria ponurych związanych z wodą zdarzeń – fale wyrzucają na brzeg ciała mężczyzn z twarzami zastygłymi w szerokim uśmiechu… Czy to, co odkryje Vanessa, może oznaczać koniec jej wakacyjnej miłości, a nawet życia, takiego, jakie znała dotychczas?

 

Wszędzie roi się od pozytywnych recenzji ,,Syreny” , same ochy i achy! Praktycznie żadnych krytycznych  opinii.  Niestety mnie książka nie spodobała się tak bardzo jak większości czytelników.  Fatalny język, banalna fabuła i wiele innych wad, których wymienianie znudziłoby  mnie, i was. Autorka nie zaskakuje pomysłem, w zasadzie niczym nie zaskakuje. Przebrnięcie  do ostatniej strony było prawdziwą męką i tej serii już podziękuję.

Vanessa choć już nie dziecko, to niczym się od niego nie różni. Po śmierci siostry w jej życiu mało się zmieniło ( być może dlatego, że akcja toczy się po owym wypadku). Po prostu nie da się jej polubić. Jest takim  człowiekiem z bardzo , bardzo prostą instrukcją obsługi, przy czym aż śmiesznie przewidywalnym. Tricia Rayburn  albo mało wie o nastolatkach, albo właśnie tak je sobie wyobraża.  Bohaterka jest praktycznie pozbawiona pasji i ma śmiertelnie nudną osobowość.  Zazwyczaj gdy w powieści ktoś umiera zaczynam się nad nim rozczulać, jednak tu nie czułam zupełnie nic. Pustka.  O rodzicach Vanessy wiemy niewiele, jedynie to że ich ma. Tak jak córka są pozbawieni charakteru i puści jak butelka po frugo.  Simon miłość naszej sztywniaczki to jedyna postać która przypadła mi do gustu. Niestety jedyna. Inteligentny i myślący za wszystkich zaskarbił sobie moją sympatię, choć na początku miałam do niego wielkie zastrzeżenia. Ogólnie bohaterowie do czterech liter wyłączając ostatniego. Puści, zwykli, stereotypowi, trochę jak zombie.

Najtrudniej jednak było mi przyzwyczaić się do klimatu książki. Zimny, pozbawiony emocji i pusty(tak wiem to słowo się powtarza). Zazwyczaj inni autorzy starają się ukazać podstawowe problemy nastolatków, używając młodzieżowego języka.  Zdaje się, że Rayburn to raczej nie ta epoka. Interesuję się od pewnego czasu syrenami, ale te które pojawiły się w książce całkowicie do mnie nie przemawiają.

Jedyną rzeczą ,która przypadła mi do gustu to tajemnicza okładka przedstawiająca syrenę wśród wodnych roślin. Wprost bajeczna! Szkoda, że treść o wiele gorsza.  Na dole każdej strony wydawnictwo umieściło ową trawę pod  cyframi oznajmującymi stronę.

 

 Tajemnicza, romantyczna, pełna grozy…

Czyżby? Absolutnie nie! Dla mnie to zwykły ciąg zdań wydany w celu ‘’dużych pieniędzy”. Zwykły oklepany banał, którego mam już po uszy. Nic specjalnego. Także ,,Głębi” nie przeczytam na pewno(chyba, że ktoś zaoferuje zapas batoników na cały rok), gdyż jeszcze ma kryzys czytelniczy po pierwszym tomie. A może po prostu spodziewałam się zbyt wiele..

,,Syreny” nie polecam nikomu. Nuda, nuda i jeszcze raz nuuuuuda. No chyba, że chcecie popaść w doła tak jak ja.Żałuję, że w ogóle się na nią zdecydowałam, a szczególnie ty 32 złotych, które mogłam przeznaczyć na coś zasługującego na uwagę.
 
 
 
Ocena  ogólna

>>>>>2/10<<<<<

Tom: I
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2011

 

 

 

PS: Ostatnio jestem straszliwie leniwa, tak więc na rozgrzewkę propunuję konkurs! Wymyślę jeszcze reguły i niedługo się pojawi .
Już jutro kupuję ,,Miasto szkła”, trzeci tom  z serii ,,Dary anioła”. Nie mogę się doczekać!

 

Tymczasem

 

sobota, 15 września 2012

3.,,Miasto kości" Cassandra Clare


 
 
 
 
,,Tysiące lat temu, Anioł Razjel zmieszał swoją krew z krwią mężczyzn i stworzył rasę Nephilim, pół ludzi, pół aniołów. Mieszańcy człowieka i anioła przebywają wśród nas, ukryci, ale wciąż obecni, są naszą niewidzialną ochroną. Nazywają ich Nocnymi Łowcami. Nocni Łowcy przestrzegają praw ustanowionych w Szarej Księdze, nadanych im przez Razjela.

Ich zadaniem jest chronić nasz świat przed pasożytami, zwanymi demonami, które podróżują między światami, niszcząc wszystko na swej drodze. Ich zadaniem jest również utrzymanie pokoju między walczącymi mieszkańcami podziemnego świata, krzyżówkami człowieka i demona, znanymi jako wilkołaki, wampiry, czarodzieje i wróżki. W swoich obowiązkach są wspomagani przez tajemniczych Cichych Braci. Cisi Bracia mają zaszyte oczy i usta i rządzą Miastem Kości, nekropolią znajdującą się pod ulicami Manhattanu, w której leżą zmarli Łowcy. Cisi Bracia prowadzą archiwa wszystkich Łowców Cieni, jacy kiedykolwiek żyli. Strzegą również trzech boskich przedmiotów, które anioł Razjel powierzył swoim dzieciom. Jednym z nich jest Miecz. Drugim Lustro. Trzecim Kielich.

Od tysięcy lat Cisi Bracia strzegli boskich przedmiotów. I było tak aż do Powstania, wojny domowej, pod przywództwem zbuntowanego Łowcy, Valentine’a, który niemal na zawsze zniszczył tajemny świat Łowców. I mimo że od śmierci Valentine’a minęło wiele lat, rany, jakie zostawił, nigdy się nie zabliźniły. Od Powstania minęło piętnaście lat. Jest upalny sierpień w tętniącym życiem Nowym Jorku. W podziemnym świecie szerzy się wieść, że Valentine powrócił na czele armii wyklętych. A Kielich zaginął''

 

  Opis zdradzał tylko fantastyczne wątki, które mało mnie interesują. Na szczęście  nie poddałam się i przejrzałam kilka recenzji .  ,,Miasto kości” znalazłam w bibliotece,  a żeby było jeszcze dziwniej – w szkolnej (!). Nie zawahałam się, choć jak mówią są gusta i guściki, a już nie raz zawiodłam się na ,,najlepszej książce”.

Clary Fray, normalna nastolatka jest  wychowywana  tylko przez matkę i jej przyjaciela Luke’a.  Wiedzie spokojne życie , mając u boku wspaniałego przyjaciela Simona. Jednak kiedy spotyka  Jace’a, Aleca i Isabelle jej życie radykalnie się zmienia. Dowiaduje się, że nie jest  taka zwykła, a  bliscy  nie tymi , za których się podawali.  Wkrótce jej matka zostaje porwana, a ona otoczona przez paranormalne stworzenia postanawia rozprawić się z porywaczem.Dowiaduje się coraz więcej o swoim dziedzictwie, prawdziwym ojcu i Kielichu Anioła, o którego toczy się walka. Valentine zbuntowany łowca, który upozorował własną śmierć zrobi nie cofnie się przed niczym, aby go dostać…

Bohaterzy niesamowicie wykreowani i niepowtarzalni. Clary  delikatnie irytująca, ale do wytrzymania. Polubiłam ją od pierwszej strony i lubię nadal, choć większość jej zachowań było przewidywanych. Niewyparzony język, zarozumiałość, odwaga, zuchwałość i nietypowa uroda zostały doskonale połączone i nadane Jace’owi, za którym najbardziej będę tęsknić. Pokochałam go za osobowość, a nie urodę , może dlatego że wydaje się autentyczny ze swymi wadami. Co do Simona, z początku miałam do niego parę zastrzeżeń, ale później zaskarbił sobie  moją sympatię   bohaterstwem. Myślę, że lubię go także z litości,  gdyż zakochany w Clary nie otrzymuje od niej tego czego się spodziewał.  Isabelle wyobrażałam sobie jako wredną piękność, nie zasługującą na życie i dary jakie otrzymała. Na szczęście  później okazała się nie być taką suką za jaką ją miałam. Narracja trzecioosobowam z czego bardzo się ciesze, gdyż widzimy świat z wielu punktów.

Książka doskonale nada się dla każdego, z powodu lekkiego języka.  Masa nie wyczerpujących się pomysłów Cassandry Clare i  szybka wartka akcja  połączone dało niesamowitą powieść, od której ciężko się oderwać.  Obeszło się bez wywracania oczami i ziewaniem pomiędzy stronicami. Choć nie jestem wielką fanką fantasy to jednak ta  książka jest  jakby przełamaniem pewnej bariery w mojej czytelniczej pasji.  Nie przeszkadzały mi opisy walk, broni, magii, a nawet wręcz przeciwnie. Myślę, że teraz przychylnie będę spoglądać na  owy gatunek..
 
Okładka spodobała mi się nieco mniej niż treść, ale jest o niebo lepsza od  kolejnych dwóch części. Spodobały mi się tatuaże na ciele Jace'a i tło gdzie ukazano runy

Znalazłam kilka porównań serii do ,,Zmierzchu” i ABSOLUTNIE SIĘ NIE ZGADZAM.  ,, Mało ambitny język, irytujące i banalne dialogi, przewidywalna fabuła. Nie widzę  żadnych podobieństw z ,,Miastem kości” gdzie akcja porywa nas niczym rzeka i  nie puszcza.  

Wielbiciele fantasy , nieprzesadnej miłości i  pędzącej z zabójczą prędkością akcji z pewnością się nie zawiodą, także zabieram się za kolejną część!

Polecam!

PS: Ostatnio szumi o filmie na podstawie książki. Tutaj się  załamałam. Za starzy aktorzy kompletnie nie pasujący do postaci z książki. Co o tym myślicie?

 
Wydawnictwo: Mag
Ilość stron: 512
Tłumaczenie: Anna Reszka
Miejsce i data wydania: Warszawa 2009
Tom: 1