Dla
Vanessy i Justine Sands miały to być zwyczajne wakacje w miasteczku Winter
Harbor, w gronie starych przyjaciół. Jednak kiedy Justine, po wielkiej
rodzinnej kłótni, wybiera się nad urwisko, by poskakać do wody, a nazajutrz
fale wyrzucają jej ciało na brzeg, Vanessa nie ma wątpliwości, że to coś więcej
niż nieszczęśliwy wypadek. Nagle całe nadbrzeżne miasteczko wpada w popłoch,
kiedy rozgrywa się seria ponurych związanych z wodą zdarzeń – fale wyrzucają na
brzeg ciała mężczyzn z twarzami zastygłymi w szerokim uśmiechu… Czy to, co
odkryje Vanessa, może oznaczać koniec jej wakacyjnej miłości, a nawet życia,
takiego, jakie znała dotychczas?
Wszędzie roi się od pozytywnych recenzji ,,Syreny” , same
ochy i achy! Praktycznie żadnych krytycznych
opinii. Niestety mnie książka nie
spodobała się tak bardzo jak większości czytelników. Fatalny język, banalna fabuła i wiele innych
wad, których wymienianie znudziłoby
mnie, i was. Autorka nie zaskakuje pomysłem, w zasadzie niczym nie
zaskakuje. Przebrnięcie do ostatniej
strony było prawdziwą męką i tej serii już podziękuję.
Vanessa choć już nie dziecko, to niczym się od niego nie
różni. Po śmierci siostry w jej życiu mało się zmieniło ( być może dlatego, że
akcja toczy się po owym wypadku). Po prostu nie da się jej polubić. Jest
takim człowiekiem z bardzo , bardzo
prostą instrukcją obsługi, przy czym aż śmiesznie przewidywalnym. Tricia
Rayburn albo mało wie o nastolatkach,
albo właśnie tak je sobie wyobraża.
Bohaterka jest praktycznie pozbawiona pasji i ma śmiertelnie nudną
osobowość. Zazwyczaj gdy w powieści ktoś
umiera zaczynam się nad nim rozczulać, jednak tu nie czułam zupełnie nic.
Pustka. O rodzicach Vanessy wiemy
niewiele, jedynie to że ich ma. Tak jak córka są pozbawieni charakteru i puści
jak butelka po frugo. Simon miłość naszej
sztywniaczki to jedyna postać która przypadła mi do gustu. Niestety jedyna.
Inteligentny i myślący za wszystkich zaskarbił sobie moją sympatię, choć na początku
miałam do niego wielkie zastrzeżenia. Ogólnie bohaterowie do czterech liter
wyłączając ostatniego. Puści, zwykli, stereotypowi, trochę jak zombie.
Najtrudniej jednak było mi przyzwyczaić się do klimatu
książki. Zimny, pozbawiony emocji i pusty(tak wiem to słowo się powtarza). Zazwyczaj
inni autorzy starają się ukazać podstawowe problemy nastolatków, używając młodzieżowego
języka. Zdaje się, że Rayburn to raczej
nie ta epoka. Interesuję się od pewnego czasu syrenami, ale te które pojawiły
się w książce całkowicie do mnie nie przemawiają.
Jedyną rzeczą ,która przypadła mi do gustu to tajemnicza
okładka przedstawiająca syrenę wśród wodnych roślin. Wprost bajeczna! Szkoda,
że treść o wiele gorsza. Na dole każdej
strony wydawnictwo umieściło ową trawę pod
cyframi oznajmującymi stronę.
Czyżby? Absolutnie nie! Dla mnie to zwykły ciąg zdań wydany w celu ‘’dużych pieniędzy”. Zwykły oklepany banał, którego mam już po uszy. Nic specjalnego. Także ,,Głębi” nie przeczytam na pewno(chyba, że ktoś zaoferuje zapas batoników na cały rok), gdyż jeszcze ma kryzys czytelniczy po pierwszym tomie. A może po prostu spodziewałam się zbyt wiele..
,,Syreny” nie polecam nikomu. Nuda, nuda i jeszcze raz nuuuuuda. No chyba, że chcecie popaść w doła tak jak ja.Żałuję, że w ogóle się na nią zdecydowałam, a szczególnie ty 32 złotych, które mogłam przeznaczyć na coś zasługującego na uwagę.
Ocena ogólna
>>>>>2/10<<<<<
Tom: I
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2011
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2011
PS: Ostatnio jestem straszliwie leniwa, tak więc na
rozgrzewkę propunuję konkurs! Wymyślę jeszcze reguły i niedługo się pojawi .
Już jutro kupuję ,,Miasto szkła”, trzeci tom z serii ,,Dary anioła”. Nie mogę się doczekać!
Już jutro kupuję ,,Miasto szkła”, trzeci tom z serii ,,Dary anioła”. Nie mogę się doczekać!
Tymczasem
Mnie się tam Syrena bardzo podobała ;P Głębia już raczej nie ;)
OdpowiedzUsuńjak mogłaś ją tak źle ocenić?? to moja ukochana książka! /ema xDD
OdpowiedzUsuńCzytało się ciężko, ale dotrwałam do ostatniej strony. Dopiero pod koniec zaczęło się coś dziać i na pewno przeczytam Głębię. :)
OdpowiedzUsuńosobiście mam od dłuższego czasu ochotę na książkę i jestem zdziwiona twoją recenzją - teraz sama nie wiem, gdyż komentarze także są za książką. w sumie nie dziwię się - każdy ma inny gust, mi czasem nie podobały się książki a inni je zachwalali - :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że może mi się spodoba. :) PS. Jeszcze jej nie zaczęłam :P
OdpowiedzUsuńWitaj! Dobrze, że od czasu do czasu pojawiają się krytyczne oceny. Mi osobiście "Syrena" się podobała, ale jestem otwarta na każde zdanie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://recenzentki-ksiazkowe.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę serię!
OdpowiedzUsuńMam przed sobą jeszcze ostatnią część.
Wierzę, że się nie zawiodę :)
Zapraszam do siebie na moją recenzję tej książi :)